Skip to main content

Dlaczego żeglarstwo nie jest naszą dumą narodową?

Każdy naród szczyci się swoimi osiągnięciami i bohaterami. Czy dumą narodową Polaków jest żeglarstwo? Myślicie, że tak? Czy jesteśmy zatem gotowi wspierać ten sport na międzynarodowych arenach żeglarskiej rywalizacji? Czy sam dostęp do morza, wystarczy by wychować żeglarzy mogących równać się ze światową elitą?

Polska bandera na tle zachodzącego słońca podczas rejsu na Morzu Bałtyckim

Dlaczego Polska nie stała się potęgą morską?

W momencie kształtowania się naszej państwowości, za czasów pierwszych Piastów nikt z naszych przodków nie był zainteresowany żeglugą morską. Nasz udział w handlu w obrębie znanego wówczas świata, ograniczał się do dostarczania futer i innych dóbr, do portów gdzie zagraniczni kupcy je kupowali. Płynąc potem w inne miejsce, robili na tych futrach kokosy 

Byliśmy wtedy tak skupieni na waleniu mieczem po głowie każdego, kto wkraczał na nasze ziemie, że nie było czasu myśleć o eksplorowaniu świata. W czasie kiedy zachodnie mocarstwa wyrywały sobie kolejne, nowo odkryte ziemie, my w chóralnym krzyku – „Liberum Veto”, wyrywaliśmy sobie zamki, z sąsiadami.  Co prawda niejednemu kniaziowi zdarzyło się odpłynąć, ale w 100% chodziło tu o wpływ sfermentowanych drożdży i owoców.

Konsekwencją tego był, że tak powiem brak kadry do uprawiana rzemiosła morskiego, a już na pewno nie po szerokich wodach oceanu. Nawet kiedy mieliśmy jako taka flotę wojenną, to nasze okręty dowodzone były przez admirałów o staropolskich nazwiskach: Dickmann, Appelmann, Gellenstierna…

Fakt, że udało się nam nawet w bitwie morskiej dać łupnia Szwedom pod Oliwą. Zrewanżowali się potopem na którym wypłynąć udało się tylko Sienkiewiczowi… Ostatecznie nasz dumny naród jako podmiot nie stroniący od mocnych trunków dał się sąsiadom rozebrać(co po alkoholu zdarza się dość często). Kiedy się obudziliśmy i oswobodziliśmy, a Haller zaślubiał nas Bałtykowi, żaglowce odeszły już w zapomnienie a żeglowanie stało się pasją i sportem. I tak jest do dziś.

Co z tego przydługiego wstępu wynika? To że nawet jeśli posiadamy fascynatów żeglarstwa to są to jednostki. Nie idzie za tym tradycja morska i narodowa duma z przynależności do elitarnego, światowego klubu.

Żaglowiec S/Y "Frederyk Chopin", widziany w zatoce podczas rejsu katamaranem po Karaibach. Tutaj zatoka na wyspie St. Lucia

Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego

Konsekwencje dystansu pomiędzy rodzimą a zachodnią tradycją  morską, objawiają się nie w kwalifikacjach żeglarzy ale wsparciu na jakie mogą liczyć ze strony opinii publicznej i sponsorów.

Jeśli np. francuską dumą narodową są sporty wodne, to rząd i sponsorzy chętnie dotują teamy, tworzone przez ich sławnych żeglarzy. Opinia publiczna zaś, śledzi ich dokonania, wspiera i uważa za bohaterów. Ludzie wiedzą, że rozwój technologii jest niczym wyścig zbrojeń a na to trzeba pieniędzy. Naprawdę dużych pieniędzy.

Katamaran Gemini 3 żeglujący do Francji. Pod przednim żaglem na horyzoncie widoczna tęcza

W Polsce nadal jeszcze zachwycamy się dokonaniami entuzjastów, którzy całe życie i majątek poświęcają na realizację swoich snów o morzu. Emocjonujemy się na regaty „próchno i rdza”, bo taką flotę sobie umiłowaliśmy. Im ktoś starszym, mniejszym i słabiej wyposażonym jachtem płynie tym większy jest „kozak”. Gorączkujemy się przyczynami wypadku wyeksploatowanego do cna „Polonusa”, który utknął na Antarktydzie. Wytykamy palcami brak sukcesów polskich sportowców. Robimy to wcielając się w rolę ekspertów, wtopieni w fotel przed telewizorem.

Podnosimy krzyk jeśli jako naród mielibyśmy wspierać rodzimych żeglarzy czy himalaistów w realizacji ich pasji i misji promocji Polski. Że po co tam jadą/płyną? „Niech sobie sami finansują takie wariactwa! Mnie nikt nic nie daje, a też jestem wyjątkowy!”

W tym samym czasie wyrzucamy setki milionów złotych na utrzymanie i ochronę stadionów piłkarskich. Mniej są one areną walki piłkarzy, a bardziej potomków Sarmatów – takich co to nażrą, nachlają i będą walić po łbie kogo popadnie, niszcząc przy okazji wspólne dobro.  Ale pod flagą narodową więc – to patrioci. A dla patriotów finansowanie powinno płynąć szeroką strugą. Wszak to nasza duma narodowa.

Adam Mrozowicz na katamaranie Romana Paszke - Gemini 3

To, że znalazłem się tam było zbiorem przedziwnych zbiegów okoliczności. Wyobrażacie sobie co to znaczy popłynąć takim jachtem z takim człowiekiem? To dla fanów sportów motorowych jest tak jakby mieli jechać bolidem F1 na kolanach Roberta Kubicy. Kiedy się o takiej szansie dowiedziałem, nie potrafiłem zmrużyć oka  przez cała noc. Świt zastał mnie zmęczonego ale szczęśliwego.

W końcu ten jacht to jedyna jednostka oceaniczna pod polską banderą zrobiona w technologii węglowej. W Szwecji, bo w Polsce nikt się na tym nie zna. Bo może płynąć z prędkością nawet 35 węzłów. No bo pan Paszke to żywa legenda żeglarstwa regatowego. I jeszcze wiele „no, bo…”, które sprawiły, że jedną nogą byłem w Hilo – żeglarskim raju.

Adam Mrozowicz w sztormiaku Musto pod grotem na katamaranie Gemini 3

Ostatecznie wsiadłem w Łodzi do samochodu prowadzonego przez „żywą legendę”, która zawiozła mnie do Gdańska i pozostawiła w Górkach Zachodnich. W Centrum Żeglarstwa AWFiS był pokój dostępny dla „Teamu Paszke”. Kilkanaście metrów ode mnie stał na cumach 27 metrowej długości „Potwór” o dwóch kadłubach, którym mieliśmy płynąć. I ja mogłem do niego wejść. Tylko ja i on. Upajałem się mocą drzemiącą w tej konstrukcji, napędzanej ogromnym żaglem, wciąganym na 33 metrowej wysokości maszt. To było doświadczenie prawdziwie mistyczne.

W ciągu kilku dni przygotowań obserwowałem zaplecze i załogę. Jak uwijała się przy wszystkim co potrzebne do wypłynięcia. Jak prowadzili rozmowy z partnerami i sponsorami. Było to dla mnie w tym momencie coś. No tak, duża rzecz. Mają samochód od sponsora, niezłe sztormiaki, dwa kontenery morskie ze sprzętem postawione nieopodal mariny, pokój z piętrowymi łóżkami gdzie mogę spać. Mają nawet liofilizowane jedzenie na czas rejsu. Prawie lot w kosmos. A na Molo w Sopocie czeka ekipa telewizyjna. Nie ma co. Pierwsza liga.

Pokład katamaranu Gemini 3 płynącego do Francji

Walka Dawida z Goliatem

Potrzebowaliśmy 4,5 dnia od momentu wyruszenia w drogę z Sopotu do wpłynięcia do Portu docelowego nad zatoką biskajską. Tak to trasa, która normalnie zajmuje żeglarzom przynajmniej 2-3 tygodni. Ale nie ma się co dziwić. W końcu katamaran Gemini 3 należy do światowej czołówki wielokadłubowców.

Wchodząc do portu Lorient, mijaliśmy niemieckie bunkry dla u-botów z czasów II wojny światowej. Cumy rzuciliśmy w samym sercu francuskiej mekki żeglarskiej. Na tym samym pomoście, dumnie kołysały się na falach flagowe jachty teamów żeglarskich: Groupama i Banque Populaire.

Port Lorion a w nim przycumowane wielkie trimarany oraz polski katamaran Gemini 3

Dla niewtajemniczonych trimaran Banque Populaire V, był wtedy rekordzistą w regatach dookoła świata. Jego załodze zajęło to 45 dni i 13 godzin. Stojący obok trimaran zespołu Groupama, był poprzednim rekordzistą a stojący nieopodal jacht tej ekipy, dopiero co wygrał regaty Volvo Ocean Race 2011-2012.

Adam Mrozowicz trzyma rękami kadłub jachtu teamu Groupama, na którym francuscy żeglarze wygrali regaty Volvo ocean Race. Zdjęcie zrobione w Lorient we Francji

Każdy z tych dwóch potężnych, francuskich teamów dysponował  tylko w tym porcie ogromną infrastrukturą, która różniła się od nas tym, że:

  • to nie były kontenery morskie a wielkie hangary
  • niejeden busik od sponsora ale cała flota samochodów łącznie z ciężarówkami
  • niejeden jacht ale cała własna flota
  • nie  4 osoby w teamie(z księgowym włącznie) a 70 osób
  • nie – mali sponsorzy dający pieniądze na sztormiak, lornetkę czy abonament na telefon satelitarny, ale wieloletni partnerzy
  • przebieg rywalizacji śledzą miliony kibiców a nie grupa osób, której stacjom telewizyjnym nie opłaca się nawet pokazywać relacji
Trimaran Groupama zacumowany w Lorient. Na tym jachcie pobito rekord w żegludze dookoła świata

To było naprawdę jak zderzenie małego fiata z lokomotywą. Tam sportowe, żeglarstwo jest w pełni wspierane i finansowane, przez sponsorów takich jak banki, których zarządy są przekonane, że to dobrze wydane pieniądze. Że ich klienci nie będą kręcić nosem i wycofywać depozytów, za opłacanie grupy entuzjastów żeglarstwa, a wręcz przeciwnie, zwiąże ich z podmiotem wspierającym narodowy sport. Wsparcie to sięga nieprzerwanie kilkanaście i więcej lat dla załogi startującej pod komendą cenionych żeglarzy.

Tam żeglarze nie muszą robić wszystkiego sami. Skupiają się na swoich zadaniach. Jest ich na tyle dużo, że nie musząc zaniedbywać życia prywatnego. Nie muszą też bać się z czego będą żyć i ukrywać standard życia przed zawistnymi spojrzeniami rodaków.

To zestawienie jasno pokazało jak wyboista jest  ścieżka, którą muszą pokonywać nasi żeglarze. Jak musza żebrać o uwagę i pieniądze na realizację swoich pasji, która mogłaby być znakomitą promocją naszego kraju.

Katamaran Gemini 3 żeglujący do Francji. Pod przednim żaglem na horyzoncie widoczna tęcza

Dlaczego Paszke chciał płynąć „pod wiatr”?

Dlaczego Paszke chciał płynąć „pod wiatr”? Bo inni liczący się na świecie żeglarze, mający odpowiednie zaplecze, starają się pobić rekord w drugą stronę.  Uczynił to niedawno Francois Gabart, opływając świat w 43 dni i 16 godzin. Ale on nie płynął podczas urlopu i pracą na etacie zarobić na to nie mógł. Stoi za tym maszyna medialna, sponsorzy i wsparcie kibiców.

Tym większy szacunek i podziw czuję dla tych, którzy swoją determinacją starają się pokazać na międzynarodowych arenach żeglarskich. Osoby takie jak Roman Paszke czy Zbigniew Gutkowski, które zdołały stworzyć żeglarską markę osobistą na tyle mocną aby przebić się do świadomości polskich obywateli. Dla których pasjonat żeglarstwa zasiadający w zarządzie jakiejś spółki, jest w stanie zaryzykować namówienie prezesa na jednorazowy zastrzyk pieniędzy. Przy byle porażce wsparcie to niestety znika.

Cenię także niezmiernie wybornych żeglarzy jak Ci z załogi Romana Paszke, których poznałem na wspólnym rejsie: Adam Skomski i Robert Janecki. Takich jak oni jest zapewne więcej. Anonimowych dla większości Polaków, nawet żeglujących. To sportowcy o tak ogromnej wszechstronności i doświadczeniu, że jeden z nich jest wart kilku francuzów czy anglików razem wziętych. Gdyby tylko stworzyć im warunki, mogliby nas reprezentować, biorąc udział i zwyciężając w największych regatach żeglarskich. Niestety rzadko mogą startować pod polską banderą. Z ich talentu korzystają inni, albo co gorsza nikt.

Katamaran Gemini 3 pod żaglami w drodze do Zatoki Biskajskiej. Na pokładzie żeglarz Adam Skomski

Każdy kraj potrzebuje bohaterów. Czy naszych musimy szukać tylko na boisku albo skoczni narciarskiej? Nie umniejszam zasług, innych sportowców. Praca, pot i stawianie życia osobistego na drugim miejscu warta jest docenienia bez względu na dyscyplinę sportu.

Żeglarstwo oceaniczne, podobnie jak Formuła 1, jest elitarnym klubem. Dołączenie do niego, pozwala zdobyć prestiż w grupie najbardziej rozwiniętych społeczeństw. Jeśli się w tym gronie nie pokazuje, to jego członkowie Cię nie znają i nie szanują. Wstęp do niego jest drogi i wymaga świadomego wsparcia nas wszystkich. Czy kiedyś się w tym klubie znajdziemy?

Z żeglarskim pozdrowieniem

Adam Mrozowicz

Odpowiedz na kilka pytań, a my znajdziemy dla Ciebie idealny kierunek!

To zajmie Ci tylko chwilę, a Twoje odpowiedzi pomogą nam uszyć ofertę na miarę Twoich potrzeb.

Pytania i odpowiedzi

Czy to Wasz pierwszy rejs?

Zebraliśmy tu odpowiedzi na najczęściej pojawiające się pytania dotyczące rejsu katamaranem.

Jesteśmy w stanie wyczarterować jacht na każdym akwenie świata. Pomożemy też dostosować Ci termin do warunków pogodowych.

Nasze najbardziej popularne kierunki:

Grecja (Zatoka Sarońska, Wyspy Jońskie, Sporady), Chorwacja (część północna, część środkowa i część południowa), Czarnogóra, Włochy (Sardynia, Sycylia i Wyspy Liparyjskie), Malta i Gozo, Hiszpania (Baleary)

Seszele, Tajlandia, Karaiby, Polinezja, Wyspy Kanaryjskie

Więcej na naszym blogu: https://slonnahoryzoncie.com/blog/gdzie-jechac-na-pierwszy-rejs/

W naszej ofercie mamy niezawodne i komfortowe katamarany sprawdzonych przez nas producentów (m.in. Lagoon, Bali Catamarans, Fountaine Pajot, Nautitech-Bavaria).

Każdy z nich posiada:

  • olbrzymi kokpit,
  • część rekreacyjną na dziobie. Większe dwukadłubowce, posiadają dodatkowy kokpit tzw. Flying Bridge,
  • kokpit i mesę z kambuzem,
  • kabiny, które są znacznie bardziej przestronne niż na jachcie jednokadłubowym. Zazwyczaj pod pokładem mieszczą się cztery dwuosobowe kabiny oraz dodatkowo dwie jednoosobowe kabiny dziobowe / skipperskie,
  • zazwyczaj każda dwuosobowa kabina posiada własną toaletę, często z oddzielną kabiną prysznicową. 
  • kambuz podobnie jak na dużych jachtach jednokadłubowych składa się z kuchenki, piekarnika, zlewu, lodówki i zamrażalnika. Jest na tyle duży, że bez problemu mieści całe wyposażenie kuchenne oraz zapasy żywności na cały rejs. 
  • w messie zwykle mieści się dodatkowy stół oraz stanowisko skippera. 

Więcej na naszym blogu: https://slonnahoryzoncie.com/blog/katamaran-dlaczego-wybrac-go-rejs-morski/ 

Wystarczy, że skontaktujesz się z nami, a wspólnie omówimy szczegóły! 

Jeśli jesteś zainteresowany rejsem na życzenie skontaktuj się z nami wypełniając ankietę, mailowo lub telefonicznie podając następujące informacje: 

  • termin rejsu 
  • akwen, preferowany port początkowy i końcowy 
  • liczbę osób na jachcie (ewentualnie wiek dzieci) 
  • wymagania dotyczące jachtu: ilość kabin, wielkość jednostki, rocznik. 

W odpowiedzi zaproponujemy kilka jachtów do wyboru. Po podjęciu decyzji i wskazaniu upatrzonej jednostki podpisujemy umowę. 

Należy pamiętać, że bardzo popularne modele, od dobrych armatorów, w dobrej cenie rezerwowane są bardzo często z rocznym wyprzedzeniem. Pośpiech jest więc wskazany, jeżeli ma się upatrzony model i akwen oraz określony termin. 

Rejsy rodzinne są realizowane w formie rejsów na życzenie 

Cena rejsu zawiera: 

  • katamaran/jacht w terminie trwania rejsu,  
  • opiekę polskiego skippera,  
  • podstawowe szkolenie żeglarskie i opinię stażową po rejsie,  
  • sprzątanie katamaranu po rejsie. 

Cena rejsu nie zawiera: 

  • przelotu,  
  • ubezpieczenia (pomagamy w zakupie polisy ubezpieczeniowej),  
  • wejściówek na dodatkowe atrakcje, 
  • wyżywienia podczas rejsu,  
  • opłat portowych, 
  • paliwa, 
  • transferu pomiędzy lotniskiem a katamaranem. 

Wypełnij ankietę lub napisz do nas aby potwierdzić dostępność i otrzymać ofertę! 

Nie trzeba posiadać żadnego doświadczenia ani umiejętności żeglarskich. Nasz kapitan objaśni oraz nauczy Państwa wszystkiego co jest niezbędne, aby bezpiecznie i z przyjemnością żeglować.

Nie znalazłeś odpowiedzi na swoje pytanie?
Skontaktuj się z nami, chętnie udzielimy Ci wszystkich informacji lub wejdź na naszego bloga.
Napisz maila z zapytaniem