Skipper znaczy kapitan jachtu podczas rejsu morskiego?
Kim jest skipper i jaka jest jego rola w przebiegu udanych wakacji na jachcie

Ewolucja funkcji kapitana jachtowego
Jeszcze kilkanaście lat temu kiedy na rynek turystyczny wkraczało dopiero żeglarstwo nie było problemu z nazewnictwem. Kapitan wedle wielowiekowej tradycji, ze swoim ogromnym doświadczeniem był niemal pomazańcem boskim i sprawował absolutną władzę nad statkiem i załogą, której dowodził. Byli tacy, którzy prowadzili pionierskie wyprawy, odkrywali nowe lądy, dowodzili klubowym jednostkom, startowali w regatach. Byli też i tacy, którzy besztali podwładnych z byle powodów i nad wyraz często, zalegali zamroczeni rumem w kapitańskiej kajucie.
Sytuacja się zmieniła kiedy załoga zaczęła płacić za możliwość doświadczenia żeglarskiej przygody. W początkowym etapie takie osoby zwykle miały jakiekolwiek szlify żeglarskie, choćby śródlądowe. Były to osoby, które zamiast w żeglarskim klubie wypracowywać z papierem ściernym w ręku szansę na wypływanie morskich mil, kupowały sobie miejsce na organizowanym rejsie. Miały one jeszcze dużą poprawkę na usposobienie „starej daty” kapitanów.

Mijały kolejne sezony, akweny, odwiedzone porty. Żeglarstwo morskie popularyzowało się. Żeglarze zdobywali, doświadczenie, uprawnienia i mogli porównywać standardy reprezentowane przez różnych kapitanów. Zachęcali znajomych do wzięcia udziału w rejsie w końcu zaczęli zabierać partnerów i ostatecznie wyjeżdżać całymi rodzinami na rejsy rodzinne. Coraz częściej na wakacje pod żaglami decydują się osoby nie mające wcześniej kontaktu z żeglarstwem. Trudno sobie obecnie wyobrazić aby po wielu miesiącach wymagającej pracy, w czasie wyczekanych wakacji z bliskimi, ktoś krzyczał nam nad głową, uważając się pierwszym po Bogu w każdej okoliczności. O zgrozo może jeszcze wrzucał ku zgrozie dbających o zdrowe żywienie załogantów dwie kostki smalcu do zupy, twierdząc, że on tak lubi!
Zdecydowanie w turystycznym jachtingu nie ma miejsca na tzw. „kapitańskie mięso”. Ludzie wybierają się na rejs w Chorwacji, rejs w Grecji czy innym ciepłym akwenie aby się zrelaksować i miło spędzić czas w sposób aktywny. I tak zaczął funkcjonować w polskim nazewnictwie termin „SKIPPER”. Oznacza wymiennie: kapitan, osoba prowadząca jacht, którego załogę stanowią klienci płacący za udział w rejsie.

50 na 50 – kim musi być skipper
Co w praktyce oznacza pojawienie się tej nowej funkcji w obszarze rekreacji morskiej? Uważam, że jest o wiele trudniej być dobrym skipperem niż kapitanem w dawnym rozumieniu. Wymagane jest od takiej osoby spełnienie najważniejszej funkcji czyli dbanie o bezpieczny przebieg rejsu. Nadal jest to osoba odpowiedzialna za jacht i załogę. Musi posiadać niezbędną wiedzę i doświadczenie tym większe, że często nie może liczyć na wsparcie wykwalifikowanych oficerów i żeglarzy, którzy bez słowa rozumieją co się dzieje w trakcie manewrów. Niejednokrotnie musi zapanować nad osobami, które swoje umiłowanie do trunków i warunków all inclusive, przekładają na życie na jachcie.
To bardzo ważne aby załoga w trakcie rejsu była zadowolona i jeszcze lepiej złapała bakcyla na kolejne wyprawy. Trzeba to jednak umiejętnie poprowadzić aby na relatywnie niewielkiej przestrzeni wszyscy dobrze się czuli i współpracowali. „Nowy” kapitan musi zatem dzielić się po 50 procent kwalifikacjami żeglarskimi z umiejętnościami interpersonalnymi. Oczywiście te drugie docenić można tylko wtedy, kiedy rejs przebiega bezpiecznie. Jak zwykł mawiać będący ikoną i dla wielu autorytetem żeglarskim kapitan Janusz Zbierajewski: „…na rejsie obowiązują dwie zasady – ma być bezpiecznie i ma być przyjemnie”.

Czy to możliwe?
Jak w wielu innych dziedzinach powyższe prawidło jest tylko teorią. W indywidualnych przypadkach przeważają kompetencje żeglarskie i wówczas spędzamy wakacje pod komendą czasem mrukowatego, trzymającego się na uboczu kapitana, z którym wiele nie porozmawiamy ale który zapewnia nam doskonałe poczucie bezpieczeństwa i nie bacząc na chęć pomocy ze strony załogi wszystko na pokładzie zrobi sam.
Po przeciwnym biegunie jest człowiek, który sprawi, że będziemy mieli kompana do szklanki i do hulanki, zarzuci nas morskimi opowieściami a i załogantkę w koi przytuli… Czasami jednak możemy mieć poczucie, że nie wszystko ogarnia tak jak tego wymagają warunki na morzu.
Jednak kiedy dobrze trafimy możemy spędzić czas z osobą, która poza tym, że szczęśliwie, pewną ręką poprowadzi nas do celu, zintegruje załogę składającą się nieraz z obcych sobie osób, nauczy wielu cennych na pokładzie umiejętności, wskaże miejsca warte zobaczenia, sprawnie zachęci do zespołowej pracy w trakcie manewrów, zagra na gitarze, w porozumieniu z załogą zmodyfikuje trasę rejsu, zaimponuje naszym dzieciom i… będzie wiedział kiedy czas chcemy spędzić sami.

Liczyć na szczęśliwy traf?
Decydując się więc na wakacje na morskim rejsie starajmy się więc zapytać organizatora o to z kim przyjdzie nam spędzić ten czas. Szczególnie kiedy jedziemy pierwszy raz i wszystko jest dla nas nowe. Lepiej jest wtedy skorzystać z firmy, która jest już na rynku od dłuższego czasu. Zwykle posiada w swoich załogach sprawdzonych kapitanów i wskażą nam tego, który najlepiej wpisze się w nasze oczekiwania. Często skipper, który świetnie sprawdzi się na rejsie z osobami, pragnącymi zabawy i uroków życia nocnego, będzie niekoniecznie równie dobrze spisywał się na rejsie rodzinnym.

Kapitan – pierwszy po Bogu
Pamiętajmy jednak o najważniejszej rzeczy w relacji klient – kapitan jachtu. To kapitan jest odpowiedzialny za kosztujący nieraz setki tysięcy a nawet miliony złotych jacht oraz bierze odpowiedzialność za wasze zdrowie i życie, które jest bezcenne. O ile na lądzie możemy mieć swoje wizje i traktować go jak kumpla bądź usługodawcę to w czasie żeglugi i manewrów jego decyzjom żeglarskim należne jest absolutne posłuszeństwo i to nie zmieniło się odkąd tysiące lat temu człowiek pierwszy raz odbił statkiem od bezpiecznego portu. Kapitan=skipper jest zawsze pierwszy po Bogu.

Z żeglarskim pozdrowieniem
Adam Mrozowicz
Autor artykułu:
Dominika Zielinska
26.09.2023