Rejs na Karaibach – co warto wiedzieć o żeglarskim raju
Czy Karaiby to dla żeglarzy, także tych początkujących prawdziwa ziemia obiecana i czego tak naprawdę spodziewać się po drugiej stronie Atlantyku?

Rejs na Karaibach – kto nie myślał o takiej przygodzie? Karaiby jawią się nam niczym raj na ziemi. Wszystko jak w folderze biura podróży – słońce, błękitne niebo, plaża, tropikalna dżungla, palmy uginające się pod ciężarem kokosów, orientalnej urody tubylcy, wyborny rum, najlepsze cygara i dużo muzyki reggae. Po kolejnych ekranizacjach megaprodukcji hollywoodzkiej – „Piraci z Karaibów”, nawet w żeglarskich laikach akwen ten rozbudził marzenia o przygodzie życia szlakiem przygód Jacka Sparrowa.

Co kryje się pod nazwą Karaiby
W najszerszym znaczeniu Karaiby, nazywane dawniej Indiami Zachodnimi to ogromny obszar Morza Karaibskiego ze wszystkimi jego wyspami, otaczającymi je wybrzeżami Ameryki Środkowej i Ameryki Południowej. W ich skład wchodzą także Bahamy na wschodzie Ameryki Północnej.
W sumie to tysiące wysp i wysepek w głównej mierze tworzące łuki wyspowe Wielkich i Małych Antyli i tysiące kilometrów wybrzeża kontynentalnej Ameryki. W sumie to obszar o powierzchni ponad 2 750 000 km2 i ponad 30 państwami. To teren jak cała Europa Zachodnia aż po granicę Polski! Zaskakujące prawda? Więc co tak naprawdę rozumiemy pod pojęciem rejsu na Karaibach?
Gdzie pływamy
Rejsy żeglarskie organizowane są najczęściej na Wyspach Nawietrznych, począwszy od Brytyjskich Wysp Dziewiczych na Grenadzie i Barbados kończąc. Coraz bardziej popularnym akwenem staje się też Kuba, która po przemianach politycznych szuka swojego należnego miejsca na turystycznej mapie świata. Możliwości organizacji rejsów na Karaibach jest w dużej mierze determinowana geopolityką. Najbardziej rozwinięte i najlepiej dostępne są zamorskie terytoria dawnych europejskich potęg kolonialnych Francji i Wielkiej Brytanii. Dziś to właśnie na francuską Martynikę i dzieloną z Holandią – St. Martin czy brytyjskie Beef Island najłatwiej jest dolecieć z Europy i to tam znajdują się największe bazy czarterowe umożliwiające żeglowanie po Karaibach. Wiele pozostałych wysp po uzyskaniu niepodległości w połowie XX wieku, nie poradziło sobie samodzielnie na wykształcenie wystarczającej infrastruktury turystycznej i żeglarskiej. Są więc dziś zaledwie przystankiem na trasie rejsu.

Kiedy jechać i na jak długo na karaibski rejs?
Bezpieczne żeglowanie w tym rejonie jest możliwe w okresie pomiędzy listopadem a początkiem kwietnia. Czyż to nie wpasowuje się wręcz doskonale w czas, kiedy na starym kontynencie flota jachtowa odpoczywa po intensywnym sezonie? W pozostałym okresie istnieje prawdopodobieństwo wystąpienia huraganów, których niszczycielska siła przejmuje trwogą mieszkańców. Medialne doniesienia z ataków żywiołu docierają także do nas jak choćby te z 2017 roku, kiedy to „Irma” i „Maria” zrównały z ziemią olbrzymi obszar Północnych Karaibów. Z uwagi na dużą odległość od Europy, zmianę czasu oraz mnogość miejsc do odwiedzenia, rejs na Karaibach warto planować na przynajmniej dwa tygodnie. Umożliwi to spokojną eksplorację miejsc na wyznaczonej przez organizatora trasie.
Warunki żeglarskie na Małych Antylach
Wiatr w tym rejonie jest „murowany”, co ma związek z wiejącym na tym obszarze, dość stałym pod względem kierunku i siły północno-wschodnim pasatem. Jego powstanie wiąże się z ruchem obrotowym ziemi i siłą Coriolisa. Co pasat daje w praktyce? Świadomość jego istnienia i cech pozwala planować trasę rejsu a jego podmuchy wypełniają żagle jachtów, płynących szybkim, połówkowym kursem. Jednak atut, w postaci wiejącego nieustanie z jednego kierunku, dość silnego wiatru niesie ze sobą jednocześnie przekleństwo dla osób, które nie są zaprawione do żeglowania w trudniejszych warunkach. Trasa rejsu przebiega bowiem pomiędzy kolejnymi wyspami, gdzie wiejący nad całym oceanem pasat tworzy całkiem duże fale i warunki żeglugi dające się we znaki osobom podlegającym chorobie morskiej. Na szczęście po kilku godzinach ekscytującego żeglarstwa nieszczęśnicy mogą odpocząć w rajskiej zatoczce osłoniętej przed wiatrem i falami. A po kolejnych dniach nawet Ci cierpiący, ujarzmiają swój błędnik i bez obaw patrzą w dal na horyzont, za którym niegdyś znikała słynna Hiszpańska Armada czy filmowa „Czarna Perła”.

Czym żeglować
Ze względu na komfort, rekomendowanym typem jednostek do żeglowania na Karaibach są katamarany. Posiadają zdecydowanie więcej miejsca, a na kotwicy, która jest najczęstszym sposobem postoju na Karaibach nie kołyszą się tak mocno jak jachty jednokadłubowe. Drugą przewagą jest stosunkowo niewielkie zanurzenie, co jest nie bez znaczenia podczas pływania przy wyspach otoczonych rafami koralowymi i płytkimi dojściami do portów. W związku z tym, że miejsc zaopatrzenia w wodę jest tu nadal stosunkowo niewiele warto wziąć pod uwagę czarter jachtu zaopatrzonego w odsalarkę. Zdecydowanie zwiększa to naszą autonomiczność a możliwość nieskrępowanej kąpieli, bez reżimu oszczędności wody ze zbiorników mocno zwiększa satysfakcję z wakacji.

Mieszkańcy raju
Na ukształtowanie charakteru i postaw lokalnej ludności największy wpływ ma historia i dzieje polityczne poszczególnych wysp. Bez wątpienia olbrzymie piętno odcisnęło tu jak i w wielu innych częściach świata pojawienie się i działalność białego człowieka. Tam gdzie obecnie żeglujemy najczęściej, możemy spotkać się z trzema najpowszechniejszymi sytuacjami:
Kuba
Na Kubie ludzie od dekad żyją w ustrojowej karykaturze rzeczywistego świata. Powoli ten domek z kart zaczyna się walić i całe pokolenia żyjące jak w gigantycznym skansenie, zaczną się uczyć od zera nowoczesnego świata i prawideł globalnej gospodarki. Teraz są jeszcze nadal wciśnięci w ramy systemu, który jest bardzo podobny do tego co panowało w Polsce w latach 60-70 minionego stulecia. Mimo bogatej wegetacji i potencjału rolniczego nie można kupić nic do jedzenia a zaprowiantowanie jachtu na tydzień żeglugi graniczy z cudem. Jest całkiem bezpiecznie jak to w kraju z bardzo silnie rozwiniętym apartem policyjnym i służb bezpieczeństwa. Każdy kombinuje jak potrafi. Dla przykładu paliwo sprzedaje się z państwowego zbiornika „na lewo” po zmroku. Nie ma tu jeszcze wielu naciągaczy, jakich nie brakuje na wyspach, które zdecydowały się na zrzucenie kolonialnych kajdan.
Zamorskie terytoria państw europejskich
Część wysp karaibskich pozostało pod jurysdykcją europejskich stolic(także Waszyngtonu). To czego na pewno mieszkańcy tych wysp nie osiągnęli to niepodległości. To co stało się ich udziałem to zdobycze cywilizacyjne swojego suwerena i udział w jego dobrobycie. Różnica poziomu życia, choćby pomiędzy francuską Martyniką a sąsiednią, widoczną na odległość wzroku niepodległą St. Lucią jest ogromna. Ludzie mają dobrze płatną pracę i dostęp do opieki społecznej. Dotowana i rozwijana jest lokalna gospodarka a z Europy i Ameryki przylatuje samolot za samolotem, pełne turystów gotowych zapłacić niemałe pieniądze za wakacje w „raju”. Dostępne jest wszystko czego potrzebują mieszkańcy ale także żeglarze do serwisowania swych jachtów. Odprawia się tu za okazaniem dowodu osobistego a korzystanie z telekomunikacji jest analogiczne jak w europejskiej macierzy. Pozostają filozoficzne dywagacje czy to wszystko warte tkwienia pod kolonialnym obcasem?
Wolne państwa
To obszary, które uzyskały niepodległość głównie w drugiej połowie XX wieku i odtąd samodzielnie borykają się z wyzwaniami dzisiejszego świata, globalizacji i swą własną kolonialną przeszłością. Kraje te nie mogły dalej liczyć na wsparcie i finansowanie bogatego włodarza zza oceanu. Nie posiadały też elit gotowych w sposób racjonalny i zrównoważony gospodarować swoimi zasobami. Efekt jest taki, że są to zwykle państwa bardzo słabo rozwinięte o ogromnych problemach społecznych i skorumpowanych strukturach politycznych. Efektem są ubodzy mieszkańcy, których sensem istnienia jest naciągnąć bogatego turystę(bo w ich mniemaniu każdy biały jest bogaty) na mniej lub bardziej nachalną przysługę. Potrafią być przy tym naprawdę męczący a nawet niebezpieczni. Kiedy wyczują u nas wahanie zamiast dużej asertywności nie dadzą nam spokoju przez cały pobyt w okolicy. Warto w tych miejscach zdać się na wiedzę skippera, który dobrze zna ten teren i lokalnych ludzi i często potrafi wyprowadzić nas z tarapatów lub wskazać coś naprawdę wartego uwagi.

Biorąc pod uwagę powyższe postawy, z którymi zetkniemy się żeglując po Karaibach na pewno nie będziemy się nudzić. Od każdej reguły istnieją wyjątki i spotkamy tam ludzi absolutnie cudownych i bezinteresownie pomocnych jak i kanalie spod ciemnej gwiazdy. Ewenementem jest Antek, prowadzący knajpę w zatoce, gdzie kręcone były zdjęcia do pierwszej części Piratów z Karaibów. Już kiedy zbliżamy się do Wallilabou, z daleka usłyszym dźwięki polskich przebojów lat 80 i 90-tych. Nad knajpa powiewają polskie i czeskie flagi. Znad baru wystaje zaś rozpromieniony gospodarz oferujący po polsku specjalnej receptury drink na rumie!
Finalnie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że ich byt w dużej mierze zależy od turystyki, w której żeglarze mają spory udział. Mają więc świadomość, że jest pewna granica, której przekraczać się nie powinno i że turyści muszą tam być bezpieczni. Nawet w mniej rozwiniętych krajach jest to lokalnie regulowane przez okoliczną ludność, która potrafi przywołać do porządku swoich pobratymców. Oni wiedzą, że wieści się szybko roznoszą i niebezpieczna zatoka będzie omijana z daleka, przez jachty a im niedostatek zajrzy w oczy. Czynnikiem nieco uprzykrzającym życie podczas podróżowania pomiędzy kolejnymi wyspami-państwami, są odprawy paszportowe i zbieranie wszelkich potrzebnych wiz i uprawnień w każdym porcie wyjścia i wejścia. Nie ratuje nas tutaj nawet „europejskie” wyspy, ponieważ opuszczając i przybywając na nie przekraczamy zewnętrzną granicę Unii Europejskiej ze wszystkimi tego konsekwencjami.

Podsumowanie
Rejs na Karaibach będzie na pewno niezapomnianą przygodą. Znajdziemy się w strefie klimatycznej tak różnej od tego co czeka nas w zimowe miesiące w Europie: dużo słońca, dużo ciepła, dużo wiatru, dużo owoców (także owoców morza), dużo zieleni, dużo spotkań z różnymi postawami mieszkańców wysp, dużo rumu i dużo satysfakcji z żeglowania na tak ciekawym akwenie. Dotarcie do miejsc takich jak choćby absolutnie urzekająca laguna Tobago Cays czy witające nas w głębokim ukłonie palmy na plaży Mayreau, w pełni rekompensuje trudy podróży przez tysiące kilometrów a nawet ewentualne zmaganie się z chorobą morską. Zbierajcie więc w ciepłe miesiące żeglarskie doświadczenie i zgraną załogę a na zimę ruszajcie na Karaiby!

Z żeglarskim pozdrowieniem
Adam Mrozowicz
Autor artykułu:
Dominika Zielinska
22.09.2023