Pierwszy rejs morski – czy tydzień pod żaglami to za mało?
Tydzień na jachcie to za długo, za krótko czy w sam raz?

Pierwszy rejs morski – na jak długo płynąć?
Wielu osobom wydaje się, że tygodniowy rejs to za krótko. Że nie warto na zaledwie 7 dni na jachcie jechać pół świata. Z doświadczenia dziesiątków rejsów, jakie mamy za sobą, uważam jednak, że tydzień to optymalny czas na pierwszy rejs morski.
To wystarczający czas aby zobaczyć czy się nam podoba, czy dobrze się czujemy, doświadczyć i nauczyć wielu ciekawych elementów żeglarskiego warsztatu, poznać od strony morza piękne miejsca. Na tyle krótki zaś, aby w razie gdyby nam jednak taki pomysł na wakacje nie odpowiadał, nie doszło do napięć i poczucia zmarnowanego czasu i pieniędzy. Tak – wakacje na pokładzie, było nie było małej jednostki, nie są dla każdego. Jeśli ktoś się tam źle poczuje(nie chodzi tu o ewentualną chorobę morską), to nawet najpiękniejsze zakątki świata nie sprawią, że będzie mieć udane wakacje.

Innymi słowy. Komu się na jachcie nie spodoba, nigdy więcej nie wróci. Odbędzie się to z korzyścią dla niego i innych żeglarzy. Dusza tego, komu na morzu dobrze, już na zawsze będzie zawładnięta przez Neptuna. Będzie mógł wtedy z powodzeniem snuć plany o dłuższych rejsach. Może zdecyduje się na długie przeloty, choćby przez ocean, albo zapuścić się w polarne rejony gdzie katar zamarza pod nosem. Może wręcz przeciwnie, umiłuje sobie leniwe zaglądanie do każdej zatoczki i nie będzie się zrywać z każdego portu skoro świt. Zostanie w nim na kilka dni zgłębiając życie portowego miasta i jego mieszkańców. Znajdzie ulubioną kawiarnię, piekarnię i restaurację. Może wynajmie skuter czy samochód i rozejrzy się po okolicy. Przekona się, że wolny czas w środku dnia to nie wymysł śródziemnomorskich próżniaków mających zdemolować unijny budżet. To optymalne dysponowanie energią i wpasowanie się w panujące warunki klimatyczne ludów, które stworzyły europejska cywilizację.

Na pewno ważne aby zadbać by taką dłuższą przygodę dzielić z osobami myślącymi podobnie do nas. Nawet jeśli my staniemy się fascynatami żeglarstwa, nie oznacza, że ktoś przez nas zachęcony także nim zostanie już na pierwszym rejsie. Wprowadzajmy z wyczuciem rodzinę i przyjaciół w swoje nowe hobby. Wszak jeden lubi zwiedzać kościoły i muzea a drugi wygrzewać się na pokładzie w ustronnej zatoczce. Trzeba to zrównoważyć aby każdy był zadowolony. Niezłym pomysłem jest wtedy zorganizować rejs na życzenie i dobrać załogę oraz odpowiedniego do naszego temperamentu kapitana. Częstym rozwiązaniem wśród naszych klientów jest połączenie tygodniowego rejsu z pobytem stacjonarnym w okolicy akwenu po którym pływaliśmy.

Z żeglarskim pozdrowieniem
Adam Mrozowicz
Autor artykułu:
Dominika Zielinska
19.09.2023