Koja na jachcie – poradnik dla początkujących
Koja na jachcie – miejsce do spania na rejsie. Brzmi nieźle, ale co to tak naprawdę oznacza? Czy to hamak, jak w filmie „Piraci” Polańskiego, materac rzucony gdzieś na greting (jachtowa podłoga), piętrowe łóżko – spotykane w schronisku górskim, a może materac, szeroki niczym lotniskowiec alkowy?

Koja na jachcie, czyli miejsce na rejsie w praktyce
Czego można się spodziewać kupując udział w rejsie morskim?
Mamy urlop, mamy pieniądze, mamy chęci wyruszyć na wakacyjną przygodę. Spośród wielu ofert decydujemy się na udział w rejsie morskim. Kupujemy tzw. „koję”, czyli po prostu miejsce do spania na jachcie. Brzmi nieźle, ale co to tak naprawdę oznacza? Czy to hamak, jak w filmie „Piraci” Polańskiego, materac rzucony gdzieś na greting (jachtowa podłoga), piętrowe łóżko – spotykane w schronisku górskim, a może materac, szeroki niczym lotniskowiec alkowy? Na najczęściej spotykanych jednostkach morskich sprawa może wyglądać na trzy sposoby:
1. Podwójna koja
Jest to materac różnej wielkości i kształtu usytuowany w oddzielnej kabinie. Rozpiętość w jakiej mogą się kształtować wymiary takiego posłania jest niemal nieograniczona. Wpływ ma tu zarówno wielkość i rodzaj jachtu czy katamaranu, jak i umiejscowienie kabiny na konkretnej jednostce. Inaczej wygląda i ma inną wielkość kabina dziobowa, niż kabina rufowa (z tyłu jachtu). W praktyce kabiny rufowe są zawsze obszerniejsze i mają większe materace zarówno na jachtach jedno jak i wielokadłubowych. Wyjątkiem są tutaj jachty, które w przedniej części maja tylko jedną kabinę. Wtedy najwięcej przestrzeni mamy właśnie tam. W przypadku katamaranów, od pewnej długości kadłuba kabiny są na tyle duże, że ta różnica się zaciera.
2. Koje piętrowe
Na jachtach jednokadłubowych przygotowanych pod czartery, bardzo często spotyka się jedną kabinę z kojami piętrowymi tzw. „szuflandię”. Pozwala to armatorowi powiększyć ilość oferowanych miejsc na jachcie, czego grupy bardziej liczące się z finansami często oczekują. Efekt jest taki, że mamy teoretycznie oddzielną, dwuosobową kabinę z dwoma, piętrowo położonymi miejscami do spania. Ale te koje są zawsze najmniejsze. Na dodatek sama kabina jest zawsze najmniejsza, z najmniejszą ilością miejsca na rzeczy osobiste. W kabinie tej jest zwykle najgorsza cyrkulacja powietrza, co przy rejsie w wysokich temperaturach nie pozostaje bez znaczenia dla komfortu załoganta, któremu przyjdzie w takiej kabinie spać. Koje te są także dość krótkie, na co uczulam osoby, które u Pana Boga stały w kolejce po wzrost

3. Koja w mesie
Kolejnym zabiegiem mającym sprawić, że jacht jest zarejestrowany na więcej osób, jest tworzenia przestrzeni do spania w mesie. Mesa, to taki jachtowy salon z aneksem kuchennym, gdzie odbywa się wspólne życie załogi pod pokładem jachtu. I tutaj podobnie jak z „szuflandią”, plus jest taki, że na jednym jachcie zmieści się więcej osób. Ciemna „strona mocy” jest taka, że aby rozłożyć takie posłanie trzeba się nieźle nagimnastykować przy zamianie stołu na stelaż łóżka. Same materace są tworzone z oparć i siedzisk niczym puzzle i nigdy nie są zbyt wygodne. Co prawda tworzy się finalnie posłanie, którego nie powstydziłby się niejeden arabski poligamista, ale komfortu dla załogi w tym niewiele. Osoby tam „przydzielone” zawsze chodzą spać ostatnie i wstają pierwsze, czy maja na to ochotę, czy nie. Wisienką na torcie jest pompa wody, która na jachcie zazwyczaj jest zamontowana właśnie w pod ich głową. Kiedy tylko ktoś wpadnie na pomysł umyć ręce albo zęby w środku nocy, to śpiący w mesie podrywają się na jej dźwięk jak z koszmarnego snu, w którym sadystyczny dentysta piłuje im bez znieczulenia trzonowce…
W mesie często śpi kapitan, zatrudniony przez załogę. Co zrobić… on jest w pracy. Bez dwóch zdań jest to opcja pozwalająca obniżyć koszty. Jeśli jednak to nie finanse mają ostateczny wpływ na wybór jachtu, to sugeruję pozostawić część wspólną nieobsadzoną. Istnieją jachty i katamarany z tzw. kabinami dla załogi. Pozwalają oddzielić osobę, która powinna być wypoczęta od gwarnego czasami życia nocnego. W końcu musi być w pełni sił, aby była w stanie dbać o nasze bezpieczeństwo.

Para a singiel
Wybierając się na rejs we dwie osoby sprawa jest prosta. Rezerwujemy dwa miejsca i obsadzamy dwie koje w dostępnej kabinie. To para lub osoby zaprzyjaźnione, więc wiedzą czego się spodziewać. W przypadku zdecydowania się na udział w rejsie jako singiel, musimy pamiętać, że organizator umieści nas w dwuosobowej kabinie z kimś dla nas obcym. Tylko wtedy zepnie mu się budżet rejsu. Jeśli jesteśmy otwarci na taką ewentualność, to nie ma problemu. Jeśli jednak nie, to pomyślmy zawczasu czy nie zachęcić kogoś znajomego do udziału w tym rejsie. Możemy też przemyśleć rezerwację całej kabiny. Trudno jednak wymagać od organizatora aby przystał na mniejsza cenę za tę druga koję. On kalkulował budżet w oparciu o sprzedane miejsca, nie kabiny.

Zakup całej kabiny
Niektórzy organizatorzy w swojej ofercie proponują zakup całej kabiny podczas rejsu w danym terminie. To dobre rozwiązanie dla osób, chcących spędzić wakacje pod żaglami z dzieckiem. Płacimy za kabinę więc nie ma problemu, abyśmy byli we trójkę, bo koszt rozkłada się nam inaczej. Na większych katamaranach często mamy wtedy do dyspozycji własną łazienkę. Pamiętajmy jednak, że nadal jest to kabina dwuosobowa! Do dyspozycji mamy ten sam materac, który przy dwóch osobach pozwala swobodnie się wyspać. Przy trzech – poziom komfortu spadnie. Kabina na jachcie, to nie hotelowy pokój, gdzie za rogiem umieści się „dostawkę”. Dla par, które śpią ze swoim małym dzieckiem na jednym łóżku to nie problem. Jest trudniej kiedy nasz „osesek” ma 14 lat i jest o 10 cm wyższy od mamy. Wtedy nadal jest to możliwe, aby wziąć jedną kabinę, ale zwykle jedna osoba ląduje dobrowolnie na pokładzie czy uwielbianej latem na katamaranie siatce między kadłubami.

Podsumowanie
Decydując się na udział w rejsie morskim zwracajmy uwagę na to, co oferuje organizator. Jakie miejsca proponuje, albo jakie zostały dostępne. Kupując całą kabinę na katamaranie, w dwie osoby spokojnie zmieścimy się w dziobowych kabinach. Jadąc w trójkę zapytajmy o dostępność kabin tylnych, gdzie będzie nam wygodniej.
Jadąc samemu miejmy na uwadze, że zostaniemy umieszczeni w dwuosobowej kabinie. Jest spora szansa, że będzie to osoba, z którą się zaprzyjaźnimy od pierwszego wejrzenia. Pewności jednak nigdy nie ma.
Ostatecznie wszyscy stają się jedna załogą. Rejs sprzyja integracji i nawet pewne niedogodności po chwili przestają mieć znaczenie. Szybko przyzwyczajamy się do swojej przestrzeni na jachcie, a większość czasu spędzamy na pokładzie, kąpieli czy zwiedzaniu. O dziwo, z łatwością mieścimy się ze wszystkimi rzeczami, co wydawało nam się w pierwszym momencie niemożliwe. Wiedząc więc, czym jest wykupione przez Ciebie miejsce na jachcie, unikniesz początkowego zaskoczenia, które często dotyka osoby wybierające się w rejs po raz pierwszy.

Z żeglarskim pozdrowieniem
Adam Mrozowicz
Autor artykułu:
Dominika Zielinska
26.09.2023